Pages

Tuesday, July 6, 2010

Wood firing - my first one. = Mój pierwszy wypał w piecu na drewno.

Better late than never. It took me over one month to post about my first wood firing ! In May we packed our biscuits and drove 400 kilometers from the studio to Beskid Niski Mountains. Our fellow potter Jurek Szczepkowski lives there and fires his pots in wood kiln he built. I had to glaze my 50 or so pots in three hours. I mixed up two shinos, Malcolm Davis Shino and Vrit'z Carbon Trap, and I used  commercial made Temmoku. It was difficult and crazy to glaze such number of  pots in this time, but I finished in time so we could load the kiln and start firing. We lighted up at 15 pm and finished at 5 am next day, so firing took 14 hours. We fired to cone 10 temp. I was to exited to feel how tired I am, but I know I love this way of firing. See the picture below, work in next posts.
----------
Lepiej późno niż wcale...Grubo ponad miesiąc zajęło mi przygotowanie postu na temat mojego pierwszego w życiu wypału w piecu na drewno. W maju spakowaliśmy nasze biskwity i pojechaliśmy we trójkę do wsi Czarne nad rzeczką Wisłoką, w Beskidzie Niskim. Wieś Czarne położona malowniczo, owce przesuwające się leniwie po wzgórzach, kapliczki i krzyże wzdłuż drogi, na której pył żółty, niemiłosierny. Miejsce zupełnie magiczne. W Czarnem mieszka i pracuje Jurek Szczepkowski, świetny garncarz-ceramik, doskonały nauczyciel, członek Stowarzyszenia Keramos. Wypala swoje prace w dwupaleniskowym piecu według projektu Olsena.
Miałem około trzy godziny na poszkliwienie swoich 50-60 naczyń. To nie jest dużo, nawet jeżeli się  wie co chce się zrobić. Do tego wypału przygotowałem dwa shino oraz komercyjne Temmoku TC, do temperatury 1300 oC.  Nie wypalałem nigdy swoich prac redukcyjne w takich temperaturach i spodziewałem się wszystkiego:)
Wypał trwał 14 godzin, rozpaliliśmy o 15tej, zakończyliśmy o 5tej rano następnego dnia.  Przez te 14 godzin przechodziły doliną ponad naszą szopą burze z deszczem, wiatr dawał przyjemny chłód a ciemność była w pewnym momencie zupełnie nieprzenikniona.
Gdzieś około 3ciej nad ranem zajrzałem od wnętrza pieca i zobaczyłem jasno-żółty ogień, który jak  woda przelewał się przez krawędź półki. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego i w tamtym momencie przestałem czuć jakiekolwiek zmęczenie i wiedziałem, że kocham palić drewnem! 
Teraz odliczam czas do następnego, myślę sierpniowego wypału. Toczę nowe naczynia, zbieram biskwity, zastanawiam się jakie szkliwa do jakich form...takie tam.

W następnych postach postaram się pokazać trochę prac, zapraszam.


 kiln shed
 glazing
 glazed pots
glazed pots little closer..
 the load, here Paulina's pots 
 Jurek's loading the kiln
 path to kiln

3 comments:

Argillae said...

Mmmmmm, brzmi bajecznie!

Wiewióra said...

Fascynujące. Nie mogę się doczekać fotek. Pozdrowionka.

Ryszard Grosz said...

Dzięki, dzięki, zaraz będą fotki!