Wyżyna kulinarna absolutna, przynajmniej dla mnie, to dzisiaj zrobione na obiad przez mojego syna Michała polędwiczki wieprzowe. Według sekretnego przepisu Michała Babci. Ok, nie sekretnego, ale akurat nie mogę sobie teraz przypomnieć szczegółów. No więc te połędwiczki z ziemniaczkami obsypanymi świeżym koperkiem, z buraczkami (to nic, że z torebki, bardzo dobre były i lekko śłodkawe), z kapustą kiszoną ze sklepu z potrawami regionalnymi przy Dąbrowskiego, na Mokotowie, oraz kubkiem kefiru. Na deser szarlotka i kubek gorącej herbaty! Dobre jedzenie to jest to co może człowiekowi poprawić nastrój w połowie grudnia, pod tą szerokoscią geograficzną. Można do tego dodać kilka partii beckgammona-tavli. Czemu nie !!!
No comments:
Post a Comment